wtorek, 26 lutego 2013

Mowa ciała cz. 2

No, kończymy temat ^^ A tak w ogóle, to zauważyłam kilka literówek w tekstach, za które przepraszam. Jak będę miała chwilę, to postaram się poprawiać, jeśli zauważycie gdzieś błędy, to piszcie w komentarzach, ok? A tak a propos, napisanie komentarza i obserwowanie nie boli ^^ A na początek piosenka ^^


"Otwieranie" postawy ciała: najprostszy sposób to podanie czegoś rozmówcy. Kiedy będzie musiał wyciągnąć rękę po coś, jego postawa ciała mimo woli się otworzy, a jeśli będziemy się zachowywać przyjacielsko to osoba szybko powinna poczuć się swobodnie. ALE. To, że emocje wywołują określone reakcje fizyczne nie oznacza, że gesty mogą wywołać pożądane emocje. Jest to spora pomoc, ale tak prosto   to się nie odbywa.


Odzwierciedlanie mowy ciała: ta sztuczka pomaga wczuć nam się w waszego rozmówcę i stworzyć między wami przyjazną atmosferę. Zanim jednak zaczniecie, musicie zastanowić się, czy kiedykolwiek próbowaliście spojrzeć na świat oczami osoby, z którą rozmawiacie i czy jesteście autentycznie jej ciekawi. Tak? Więc:
- nie powinno się kopiować wszystkich gestów, nigdy więcej niż 70%
- naśladowanie kogoś powinno być naturalne, nie możemy usilnie skupiać się na gestach,
- można kopiować delikatne ruchy dłoni, oddech, głos, ważne, żeby było to robione w tym samym tempie,
- nie musimy robić dokładnie tego, co rozmówca - ruchy nogi można odzwierciedlać np. dłonią,
- postarajmy się dopasować poziom napięcia ciała ( o napięciu w artykule Mowa ciała cz.1)

Kontakt wzrokowy: jeśli ktoś unika go, może to oznaczać skrępowanie. Czasem wynika z zbyt małej odległości od rozmówcy. Ale intensywne wpatrywanie się w kogoś też nie jest dobre. Normalny kontakt wzrokowy trwa ok 3 sek. po czym przenosimy wzrok na coś innego.
Jeśli ktoś ma głowę uniesioną, to oznaka dumy, opuszczona - złość, smutek, a przechylona to zaciekawienie.
Kiedy ktoś kieruje gałki oczne w prawą stronę, przypomina sobie coś, a w lewą, wymyśla (może być inaczej u różnych osób, żeby sprawdzić można np. spytać, jaki miał ktoś kolor ścian w pokoju w dzieciństwie). Rozszerzające się źrenice oznaczają, że osoba patrzy na coś, co jej się podoba. Działa to w dwie strony. Osoby z szerszymi źrenicami wydają nam się atrakcyjniejsze.

Na dzisiaj to tyle. Wspomóżcie mnie trochę, piszcie, co was interesuje ^^
Oyasumi nasai!

poniedziałek, 25 lutego 2013

Mowa ciała cz.1

Dzisiaj może ciekawy dla was temat. Od razu jednak mówię, że będzie potraktowany dosyć pobieżnie, jeśli chcecie więcej wiedzieć, szukajcie sami. Taka chamska będę ^^

Postawa zamknięta: ktoś odgradza się od nas, może to robić za pomocą torebki, kartki czy czegokolwiek, jednak najczęstsze jest krzyżowanie rąk na piersi. ALE. Założone ręce nie muszą jednoznacznie oznaczać odgradzania się. Ktoś może mieć kompleksy spowodowane swoim ubiorem lub wagą, może mieć taki nawyk, albo jest mu zimno. Jeśli rozmawiamy na siedząco, to powinniśmy zwrócić uwagę, czy rozmówca krzyżuje nogi i czy odchyla się do tyłu. Jeśli tak, to zły znak. Kiedy dodatkowo zaczyna ziewać, wątpliwości już nie ma ^^

Wieżyczka: jeśli ktoś ma łokcie oparte o stół, a palce złączone koniuszkami i rozstawione, jest to oznaka pewności siebie, kontroli nad sytuacją. ALE. Może to też oznaczać, że ktoś udaje, przeczytał tylko jakiś poradnik o mowie ciała ^^ Na obrazku akurat wieżyczka stojąca.


Stopy: łatwiej nam kontrolować to, co jest powyżej pasa, niż poniżej (bez skojarzeń), dlatego, nawet jeśli ktoś wygląda na otwartego i spokojnego, to jego nogi go zdradzą. Ściśnięte lub skrzyżowane (o ile ktoś nie ma potrzeby skorzystania z toalety) pokazują, że rozmówca czuje się niepewnie, jest spięty. Poza tym, jeśli rozmawiamy w grupie, warto przyjrzeć się stopom kolegów i koleżanek, gdyż nieświadomie zawsze kierujemy je w stronę osoby, którą jesteśmy najbardziej zainteresowani.

Sztywna postawa: jeśli w grupie jest przełożony, to on najczęściej będzie najbardziej rozluźniony. Jego ciało może być ułożone niesymetrycznie, np. jedna ręka podpiera głowę, druga leży na biurku. Reszta będzie spięta, będą siedzieć lub stać sztywno. Plecy będą wyprostowane a ramiona uniesione. Jest to oznaka stresu lub obaw.

Pozycja siedząca: o pozycji zamkniętej już było, ale nie każde skrzyżowanie części ciała jest odgrodzeniem się. Może to być spowodowane zbyt małą przestrzenią. Zresztą, samo założenie nogi na nogę nie oznacza od razu odgradzania się, jeśli nie ma innych komunikatów. Może ktoś po prostu tak lubi siedzieć. Jeśli np. rozmówca ma założoną jedną nogę na drugą, a kolano lub wewnętrzna strona uda są skierowane w naszą stronę, jest to zaproszenie do rozmowy, a nawet do flirtu.

O mowie ciała na dzisiaj tyle, następnym razem będzie naśladowanie mowy ciała, rozluźnianie i ruchy gałek ocznych. Później kilka porad dotyczących manipulacji, jeszcze później coś o śmierci klinicznej, morderstwach, śmierci naturalnej itp. A po tym wszystkim może napiszę coś o sobie ^^

Przypominam, nie jest to zbyt dokładny tekst, zachęcam do samodzielnych poszukiwań!

niedziela, 24 lutego 2013

Kobieta zmienną jest...

Jak widzicie, mała zmiana wyglądu. Co myślicie, lepiej tak czy poprzedni wygląd bardziej wam odpowiadał? Z góry uprzedzam, że zanim zdecyduję, może zajść kilka drobnych zmian, więc piszcie swoje uwagi w komentarzach. Z góry dzięki ^^

sobota, 23 lutego 2013

Recenzja książki "Misery" Stephena Kinga

Miałam dzisiaj coś piać, ale mam tak wspaniały nastrój, że nie mogę nic wymyślić. A wy, zastanawialiście się kiedyś, czy potrafilibyście zabić człowieka i jak byście to zrobili? Tak więc postanowiłam, że przepiszę jakąś pracę z przygotowania na konkurs. Byłoby fajnie, gdybym jeszcze coś znalazła. Jak nie trzeba, to walają się po całym pokoju całkiem fajne wypracowania, ale oczywiście jak ich szukam, to nieeee, po co. Znalazłam wszystko: testy gimnazjalne, sprawdziany z pierwszej klasy, notatki z lekcji na których zeszytu nie miałam, kserówki z różnych przedmiotów... Wypracowań nie ma. W końcu udało mi się jedną recenzję znaleźć, którą teraz przepiszę. Nie myślcie tylko, że to takie proste, na jakie wygląda. Znalezienie tej kartki kosztowało mnie jedno porządne załamanie i kilka mniejszych...

Ps. Chcesz spisać jako zadanie domowe? Więc:
- zostaw komentarz, wrzuć na fejsa, cokolwiek, nie bądź cygan ^^
- jeśli to nie zadanie domowe, a chcesz sobie na stronę wkleić czy coś, ze swoim podpisem, znajdę i uduszę
- rozpowszechnianie z moim nazwiskiem, tudzież pseudonimem (Dzida) mile widziane ^^

Książka, o której piszę, to "Misery" - powieść stworzona przez Stephena Kinga. Na język polski przełożył ją Robert P. Lispki. W Polsce została wydana przez wydawnictwo Prószyński i S-ka.
Stephen King urodził się w 1947 r. i mieszka z żoną w stanie Maine. Autor powieści, zbiorów opowiadań, komiksów, scenariuszy filmowych. Sławę przyniosły mu już pierwsze książki: "Carrie", "Miasteczko Salem" i "Lśnienie". Uchodzi on za niekoronowanego króla literatury z gatunku horroru. Prawie każda z jego powieści została zekranizowana, a Kathy Bates za rolę Annie w "Misery" dostała Oscara.
Książka opowiada o Paulu Sheldonie - autorze "poczytnych, tandetnych romansideł". Sławę przyniosła mu seria o Misery Chastain. Miał on jednak dość swojej bohaterki i uśmiercił ją w ostatniej powieści. Pewnego razu uległ poważnemu wypadkowi, jadąc po kilku kieliszkach, podczas burzy śnieżnej. Odzyskał przytomność w domu Annie - swojej najzagorzalszej fanki. Niestety, nie była to w pełni zdrowa psychicznie kobieta, a życie pisarza zmieniło się w piekło, kiedy ta przeczytała ostatnią część cyklu...
"Misery" to powieść psychologiczna napisana w niepowtarzalnym stylu. Trzecioosobowa narracja w połączeniu z z ukazaniem myśli i odczuć Paula tworzy niesamowity klimat grozy, co podkreśla jeszcze brak przedstawienia jakichkolwiek przemyśleń przerażającej Annie. Dzięki temu opisy nie tylko pozwalają poznać tło wydarzeń, ale też utrzymują czytelnika w napięciu. Zastosowanie fikcji prawdopodobnej i umieszczenie głównego bohatera w jednym, niezbyt rozległym miejscu, jakim jest dom byłej pielęgniarki sprawiają, że czytelnik nie musi skupiać się na wielu, niekiedy zbędnych szczegółach, a więc książkę czyta się z łatwością i przyjemnością. Osadzenie akcji w czasach bliskich dzisiejszemu czytelnikowi pozwala na zrozumienie powieści bez znajomości historii. Przecież nie każdy człowiek musi wiedzieć, czym była bombarda albo co projektował Leonardo da Vinci.
Minusem jest uboga szata graficzna. Okładka, chociaż świetnie zaprojektowana, nawiązuje do przemyśleń Paula i oddaje klimat powieści, jest jedyną ilustracją w całej książce. Może to niektórych zniechęcić do jej przeczytania.
Przez większość utworu występuje tylko dwoje bohaterów: Annie i Paul. Dzięki temu możemy dokładnie przyjrzeć się ukazanej tu relacji ofiara-kat, a także zgłębić różne aspekty osobowości tej dwójki. Annie Wilkes to psychopatka, dla niej ludzie dzielą się na dwie kategorie i tak się składa, żadna z nich nie powinna żyć. Dlatego zabijała. W szpitalu ze współczucia, w domu za karę. Policjant stracił życie pod kosiarką, a Paulowi odrąbała stopę, co świadczy o tym, że żaden rodzaj kary nie był dla niej zbyt surowy. Paul Sheldon jest pisarzem, którego wszyscy rozpoznają po "Misery" - cyklu powieści, których nienawidził. A przecież pisał dużo lepsze rzeczy.
Chociaż to na nich skupia się cała uwaga, można tu znaleźć elementy pasujące szerszemu gronu osób. Pisarz, który czuje, że jego twórczość nie jest w pełni doceniana. Przekonana o swojej racji psychopatka. Lubiący wypić mężczyzna, przeżywający drugą młodość i osoba zręcznie manipulująca otoczeniem. Książka przedstawia też myślenie osoby uzależnionej - przecież Paul jest gotowy zaryzykować życie dla tabletki novrilu, a kiedy udaje mu się uwolnić, tęskni za Annie i jej prochami! Stephen King doskonale pokazał złożoność ludzkiej natury.
Bardziej niż na cechy charakteru autor zwraca uwagę na wpływ środowiska na naszą psychikę. Mający swoją dumę dorosły mężczyzna nagle bez oporu pije brudną wodę z mydlinami. Człowiek niepotrafiący się podlizywać zaczyna chwalić na każdym kroku kogoś, kogo nienawidzi. Annie udało się doprowadzić Paula do takiego stanu, że nie chciał już żyć, nie chciał szukać pomocy, kiedy ta była krok od niego. Co dziwniejsze, ta pielęgniarka go kochała. Annie Wilkes kochała Paula Sheldona, jednak nawet przez moment nie pomyślała, że mogłaby pozostawić go przy życiu. I w końcu Stephen King pokazuje, jak człowiek zastraszony, walczący o przetrwanie, z ofiary staje się katem. Jaką przyjemność sprawia mu zaciśnięcie dłoni na szyi swojego prześladowcy. A z drugiej strony nawet po odzyskaniu wolności Paul czuł się uzależniony od Annie... Autor pokazał, że przeciętny człowiek z psychopatą nie ma szans, że ten potrafi tak zastraszyć człowieka, że lęk będzie towarzyszył mu do końca życia...
Uważam, że książka pt. "Mosery" napisana przez Stephena Kinga jest obowiązkową lekturą dla ludzi lubiących twórczość tego pisarza. Polecam ją też czytelnikom o mocnych nerwach, którzy naprawdę lubią się bać.

Ehh... praca pisana przed może pięcioma miesiącami, a dzisiaj napisałabym to całkiem inaczej. Aż się łezka w oku kręci, jak pomyślę, jak się zmienił mój styl pisania w tak krótkim czasie ^^


poniedziałek, 18 lutego 2013

Sens życia

No, w końcu coś od siebie, a nie tylko wikipedia... Czy jest jakiś bardziej rozległy, subiektywny, poruszający, prowokujący do kłótni i bezsensowny temat jak sens życia? Czy jest coś, co jednocześnie pobudza nas do działania i wpędza w depresję tak mocno? Pewnie tak, jednak ten temat na pewno znajduje się gdzieś w pierwszej dziesiątce, może piątce.
Po co żyć, skoro i tak wszyscy umrzemy? Dlaczego ja mogę żyć w miarę godnie, a inni przeżywają wojnę? Dlaczego na świecie jest tyle niesprawiedliwości? Gdzie jest Bóg? Jaki to ma sens? Zaczynają mnie powoli irytować takie pytania, ale staram się opanować to uczucie, bo przecież kogo z nas nie nachodzi czasem Weltschmerz? (Ból świata - w dużym skrócie złe samopoczucie spowodowane niedoskonałością świata.) Ale wiecie jakie jest moje zdanie na każde z powyższych pytań?
1. A po co jesz, skoro i tak sporą część potem wysrasz?
2. Akurat z tego powinniśmy się cieszyć, jeśli ktoś nie ma na tyle siły, żeby próbować to zmienić, powinien zrobić coś dla świata w innych dziedzinach, a nie zadręczać się.
3. Bo ludzie są niesprawiedliwi. Smutne, ale prawdziwe. Jeszcze nie jesteśmy na odpowiednim poziomie świadomości, żeby to zmienić. Ale ewolucja trwa dalej ^^
4. Ja wolę zapytać: gdzie są ludzie? A do tej kwestii może jeszcze kiedyś wrócę...
5. A musi jakiś mieć...? I tak przeszłam do tematu.
Przeglądałam swoje odpowiedzi na zapytaj.pl i jedna mnie zainteresowała. Właśnie na ten temat. Inne odpowiedzi też były interesujące. Jak brzmiało pytanie?

Jak mam żyć, skoro nie wiem, po co żyję?

Pytanie oczywiście już poprawione pod kątem ortografii i interpunkcji. Odpowiedzi były różne.

"Śmierć ma sens, życie nie..."
Dlaczego? Dlaczego życie nie ma sensu? To później.

"W dupie ci się poprzewracało! Nauką się zajmij a nie w necie mózg sobie lansujesz! Nie masz już co robić? Chyba nigdy porządnie po łbie od rodziców nie dostałaś rozpuszczali cię to teraz mają..."
Tak, pokozaczmy słowami, których chyba nie rozumiemy i pomagajmy innym, którzy tego mogą potrzebować...
*lansować - rozpowszechniać

"Ha, bolesna prawda o życiu w końcu dopadła. Jak to się łatwo żyje, gdy jest się nieświadomym... Zawsze można przecież się zabić."
W imię czego? Ja osobiście wolę żyć z najbardziej bolesną prawdą, chociaż tej akurat za taką nie uważam. Dlaczego? Już za chwilę.
Reszta odpowiedzi była ciekawa, ale w gruncie rzeczy podobna do siebie. Dlatego przejdę od razu do swojej. A dlaczego życie nie ma sensu? Pułapka. Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Można wyliczać, dlaczego uważa się życie za bezsensowne, ale przyczyny tego faktu nie da się ustalić. No więc moja odpowiedź:

"Życie nie ma najmniejszego sensu, bo w sumie po co na świecie jeden gatunek, który tak skutecznie wszystko rozpieprza? Bez nas byłoby lepiej.

Właśnie dlatego powinniśmy się cieszyć, że żyjemy. Miliardy ludzi nie żyje. Miliardy potencjalnych ludzi nigdy się nie urodzi (liczba możliwych kombinacji DNA znacznie przewyższa liczbę wszystkich żyjących do tej pory ludzi). Jakimś niezrozumiałym przypadkiem jeden z całej masy plemników połączył się z komórką jajową kiedy twój tatuś i mamusia wymieniali materiał genetyczny. Wydaje się, że właściwie bez żadnej przyczyny wygrał ten a nie inny, dzięki czemu żyjesz.
Trzeba być debilem żeby nie wykorzystać takiej szansy, zwłaszcza, że to, że ją mamy jest kompletnie nielogiczne."


Wyróżniłam, a jak ^^ nie chce mi się już ręcznie wszystkiego przepisywać, estetycznie może nieładnie, przepraszam.

Na koniec fajna piosenka ^^

I strona z tłumaczeniem dla zbyt leniwych, żeby sobie samemu znaleźć :P
http://www.tekstowo.pl/piosenka,30_seconds_to_mars,capricorn.html

niedziela, 17 lutego 2013

liebster award...

Tak więc zostałam nominowana przez http://fotografowaniex.blogspot.com

Pytania:

1. Czy to jest twój pierwszy blog?
- Zdecydowanie nie, ale jako pierwszy wytrzymał dłużej niż miesiąc ^^
2. Jakie jest twoje hobby?
- To się często zmienia, nie mam określonego jednego kierunku zainteresowań. Jedyne, co łączy moje wszystkie hobby to ich zaje*istość (ostatnio głównie anime, alchemia, harmonijka, pisanie)
3. Co sądzisz o tatuażach?
- Super.
4. Masz zaufanego best friends?
- Ciężko powiedzieć, z reguły nie ufam swojemu gatunkowi ^^
5. Jak sobie wyobrażasz śmierć?
- Zatrzymuje się praca narządów, obumierają tkanki... Nic tu do wyobrażania sobie. Jeśli później coś będzie, to mam nadzieję, że znajdę sobie jakieś zajęcie, nie ważne gdzie trafię :P
6. Jakie masz marzenie?
- O rany, uzbierałoby się tego trochę...
7. Co chcesz w sobie zmienić?
- Nic. Jestem dumna z tego, jaka jestem, nie ważne ile mam wad.
8. Masz wrogów?
- Czy ja wiem? Jest parę osób, których nie lubię, ale wrogów? Chyba nie...
9. O czym myślisz?
- Moje myśli są jak rzeka, wyodrębnianie poszczególnych kropel jest bez sensu.
10. Wolisz luźny czy elegancki strój?
- Luźny.
11. Ulubiony kolor?
- Właściwie wszystkie odpowiednio połączone, oprócz różowego. A tak samodzielnie to czarny.

Nominuję:

mlekoxd.blogspot.com
guuciek.blogspot.com
smieszki.blog.pl
smiejki.bloog.pl
http://www.yoourstylee.blogspot.com
http://iloveeverythingihave.blogspot.com
http://pasympisze.blogspot.com   jeden z ciekawszych!
http://wegetwicked.blogspot.com
http://naturysta93.blox.pl/html
http://razwzyciu.blog.pl
http://wish-you-were-here1.blogspot.com     coś dla tych lubiących opowiadania ^^


Pytania:

1. Dlaczego prowadzisz bloga?
2. Masz więcej wad czy zalet?
3. Niewidzialność czy umiejętność latania? Dlaczego?
4. Ulubiona książka?
5. Pierwsze słowo, które przyszło ci na myśl na literę "p"? Co ci się z nim kojarzy?
6. Chcesz "wyróżniać się"?
7. Co myślisz o swoim miejscu zamieszkania?
8. W przyszłości chcesz...
9. Czy masz coś, co wywołuje dreszcze na samą myśl o tym?
10. Czym się interesujesz?
11. Jakiej słuchasz muzyki?


Eh... odbębnione. Zabiję cię, Groszek! Pytania może nietypowe, ale jest wieczór, a ja dalej odsypiam konkurs z wczoraj ^^

Oyasumi nasai!

sobota, 16 lutego 2013

Latający Potwór Spaghetti

Ehh... zaniedbuję ja was strasznie. Postaram się to zmienić, już mam dużo luźniej w szkole ^^

Kolejną formą parodii religii jest Latający Potwór Spaghetti. Wyznanie to powstało w 2005 roku, wzrost jego popularności wzrósł, kiedy ogłoszona została nagroda w wysokości 250.000 dolarów, za udowodnienie, że Jezus nie był synem Latającego Potwora Spaghetti. Może komuś z was się to uda?
Świętą księgą pastafarian, bo tak nazywają się wyznawcy jedynego potwora, zasługującego, aby pisać jego imię wielką literą, jest "Luźny kanon". To tyle, powiem tylko, że dalej czytam i prawie dokonałam haniebnego czynu, jakim jest oplucie ekranu spaghetti, tak natchniona jest to księga. Mam nadzieję, że miłościwy Latający Potwór Spaghetti, który był pijany, kiedy tworzył świat, wybaczy mi tę zniewagę.

Stworzenie Świata

Latający Potwór Spaghetti stworzył świat, zaczynając od góry, drzew i karła. Kolejność mogła być inna. Kiedy zobaczył, że jego świat nie zawiera poddanych i powiedział: "Przybądźcie moi ukochani poddani. Niech będą oni wystarczająco mali, aby rypnąć wysokich ludzi głową w krocze. Wszystkie dowody dotyczące teorii ewolucji zostały przez niego wymyślone.

Nie ma żadnych "grzechów", za które grozi kara. Święto religijne jest w każdy piątek, a w niebie czekają na nas fontanny z piwem i striptiz. Pastafarianizm uznaje piratów za osoby święte. Klęski żywiołowe są spowodowane spadkiem piratów na świecie. Czy ktoś widział świętych posłańców Jego Macki?

Ludzie! Pamiętajcie, że nasz miłościwy Latający Potwór Spaghetti troszczy się o nas i wpływa na nasze życie każdego dnia, swoją makaronową macką. Jego miłość jest niezmierzona, dlatego kończcie każdą modlitwę słowem: ramen.

Jak już mówiłam, Latający Potwór Spaghetti to parodia religii, często "wyznawana" przez ateistów i agnostyków. Pastafarianizm jest często wykorzystywany do pokazywania absurdów wiary i przywilejów osób wierzących. Przykład:

Pewien Austriak uznał, że przepis, który zabrania robienia fotografii z nakryciem głowy, no chyba, że religijnym, do dokumentów, jest głupi. Do swojego prawa jazdy dał więc zdjęcie z durszlakiem na głowie, tłumacząc, że to święty przedmiot pastafarian.

Tak, wiem, że sporo z wikipedii. Postaram się poprawić, już niedługo dam coś ciekawszego, obiecuję. I postaram się pisać częściej.
Niech prowadzi was makaronowa macka.
Ramen!


wtorek, 12 lutego 2013

Niewidzialny Różowy Jednorożec

Temat na pierwszy rzut oka dziwny, ale tylko d tych nie w temacie. Jak wygląda jednorożec, każdy widzi. A jeśli nie, to powiem, że to taki koń z rogiem. Odkrywcze to to nie było. No ale, przecież nie o "zwykłych" jednorożcach mowa.

Niewidzialny Różowy Jednorożec to bogini parodii religii, będąca satyrą na wierzenia teistyczne. Tak, wiem, że lecę wikipedią. Jest znakiem rozpoznawczym dla ateistów i agnostyków, jednocześnie nieobrażającym osób wierzących. Dlaczego? Weźmy np. fragment Koranu lub Biblii. Na pierwszy ogień Koran.

Rozdział 2, 2:15- "Bóg żartuje z nich i przedłuży ich trwanie w buncie, w którym wędrują na oślep."

Taki tam sobie fragment. Ważne, że jest słowo "Bóg". Zakładając, że nie ma ŻADNEGO NIEPODWAŻALNEGO DOWODU na istnienie jakiegokolwiek boga, ten cytat może równie dobrze wyglądać tak:

"Niewidzialny Różowy Jednorożec żartuje z nich (...)."

Wiara w NRJ jest podkreśleniem sofizmatyczności (wypowiedź lub sformułowanie, w którym świadomie został ukryty błąd rozumowania nadający pozory prawdy fałszywym twierdzeniom) wierzeń teistycznych, np. przez zmianę w tekście słowa "bóg" na "NRJ". Co więcej, tak jak nieistnienia boga (nie imię, jakiekolwiek bóstwo, dlatego małą), nieistnienia Niewidzialnego Różowego Jednorożca nie da się udowodnić. Wszystkie stwierdzenia na ten temat mogą brzmieć równie niewiarygodnie bądź wiarygodnie jak teksty religijne, ale dowodów nie ma i nigdy nie będzie. Przykładem takiego tekstu jest to tłumaczenie słów Steva Eley'a:

Niewidzialne Różowe Jednorożce to istoty o wielkiej mocy duchowej. Wiemy to, ponieważ potrafią być jednocześnie niewidzialne i różowe. Jak wszystkie religie, Wiara w Niewidzialne Różowe Jednorożce oparta jest zarazem na logice i wierze. Wierzymy, że są różowe; dzięki logice wiemy, że są niewidzialne, bo ich nie widzimy. Moglibyście coś zarzucić temu sposobowi myślenia?
Na pierwszym obozie dla dzieci o charakterze świecko-wolnomyślicielskim zorganizowanym w USA uczestnicy mieli za zadanie spróbować udowodnić, że NRJ- jako metafora boga - nie istnieje. Może wam się to uda?
Niewidzialność NRJ jest dosyć kłopotliwa, ponieważ nie wiemy, w co tak naprawdę wierzymy. Może to tak naprawdę Niebieskawy Trzyrogi Tur? Myślę, że tę przenośnię warto przemyśleć. Zainteresowanych odsyłam do lektury książki Judith Hayes "Wierzymy w Boga: Ale którego?" Jak przeczytacie, to pożyczcie, ok? ^^

A teraz najważniejszy moment - ukażę wam jedyne prawdziwe zdjęcie NRJ. Oto ono:



Ponieważ niektórzy nie osiągnęli jeszcze wystarczającego poziomu wtajemniczenia, aby go zobaczyć, posługujemy się też symbolami, takimi jak ten:


A co wy sądzicie o Niewidzialnym Różowym Jednorożcu? Może udało się wam go (a właściwie ją) odnaleźć? Piszcie w komentarzach!

Sorki, że tak rzadko piszę, ostatnio nie mam za dużo czasu, postaram się nadrobić. A następna notka o Latającym Potworze Spaghetti, co wy na to? ^^


I przepraszam za niefajny wygląd, jak zwykle problemy z wklejaniem. Wie ktoś o co z tym chodzi?

niedziela, 3 lutego 2013

Recenzja filmu "Dom w głębi lasu"

Obietnica obietnicą, ale tak mi się nie chce, że nie będzie to szczyt moich możliwości ^^

Wypożyczalnia vod. Jeśli film jest od 18 roku życia, trzeba wpisać pin, żeby obejrzeć sam zwiastun. I do takich filmów należy "Dom w głębi lasu". Oczywiście horror. W teorii miał to być mega straszny film o grupie studentów, którzy wyjeżdżają do domku odciętego od świata, aby odpocząć. Wszystko pięknie, tyle że trafiają do piwnicy, w której wybierają różne przedmioty. Od ich wyboru zależy sposób, w jaki zginą.
I tu kończy się teoria. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie padło na... zombie. Film już po kilku pierwszych minutach przestał być horrorem, a zamienił się w komedię. Straszny to był umysł twórcy, a nie jego dzieło.
Oczywiście miał sporo wartości edukacyjnych. Dowiadujemy się m.in. że w farbie do włosów może być zawarta substancja chemiczna, która obniży nasz poziom intelektualny gdzieś tak do blondynki. Film uczy też, że grupa japońskich dziewięcioletnich dziewczynek ma większą wprawę w zabijaniu demonów niż grupa amerykańskich studentów (zresztą, to je Japonia, co tu się dziwić ^^, tu małe dzieci są podstawą sił zbrojnych :P). Można też zauważyć, że jeden idiota z odrobiną THC w żyłach jest mądrzejszy niż rząd amerykański, co prowadzi do stwierdzenia, że dalej na pierwszym miejscu zostają japońskie dziewięciolatki.
Jedyne, co było straszne w tym filmie, to to, że widz mógł się udławić ze śmiechu, jeśli próbował coś wypić w czasie jego trwania. Dialogi po prostu rozpierdalały. Sory za wyrażenie, ale nie określę tego inaczej.
"A teraz będzie sobie żyła jako szczęśliwa żabka!"
"-Przepraszam, że prawie cię zastrzeliłam.
-Spoko, przepraszam, że przeze mnie zaatakował cię wilkołak."
I wiele innych...

Podsumowując, poziom dorównujący takim produkcjom jak "Od zmierzchu do śmiechu", czyli przeciętne polskie gimnazjum. Mówiłam, że mi się nie chce dużo pisać ^^

Ale w nocy i tak miałam koszmary. Ponieważ zostałam zmuszona do obejrzenia pierwszych 10 minut "Never say Never" ;(

A ktoś z was oglądał "Dom w głębi lasu"? Jakie są wasze przemyślenia? Ulubione sceny? Moje to ta z dziećmi w Japonii i ta:

sobota, 2 lutego 2013

A już jutro...

Dzięki za cierpliwość, będziecie musieli wykazać się nią jeszcze przez jeden dzień, z tego powodu, że nie chce mi się dzisiaj już pisać ^^

A już jutro recenzja filmu "Dom w głębi lasu". Mam nadzieję, że się spodoba. Oyasumi nasai! ^^
 

"Myślę, więc jestem" Copyright © 2011 -- Template created by O Pregador -- Powered by Blogger