niedziela, 10 marca 2013

Opowiadanie, tymczasowy brak tytułu ^^

Wiem, zawaliłam. Przepraszam. Na pocieszenie dodam, wszystko ostatnio zawalam. Po 19stym wam to wynagrodzę, obiecuję. A na razie fragment mojego opowiadania, piszcie co poprawić! ^^

UP! Dodany fragment ^^

Niebo, które przed chwilą było pogodne, zaszło chmurami. Zrobiło się ciemniej, niż przed chwilą. Jednak Jackowi to nie wystarczyło. Żadna zmiana pogody nie mogła sprawić, że to, co przylegało do jego butów, wyglądałoby jak zwykłe błoto. Cisza kuła w uszy. Wdzierała się w nie z siłą młota pneumatycznego. Okolica, choć niezwykle piękna, sprawiała wrażenie wymarłej. A przecież wcale nie była. Nie tętniła życiem, ale nie była martwa. Nic nie wskazywało na to, że czas pamiętał o tym kawałku pola, otoczonego lasem. Chłód przenikał kości, a widok, który zobaczyłby w tym momencie przypadkowy przechodzień, zmroziłby mu krew w żyłach. A jednak cały obraz był groteskowy.
                Bo chłopak, stojący samotnie na środku pola, uśmiechał się.
                Z nieba spadły pierwsze krople deszczu. Rozpoczęły swą gonitwę. Kilka z nich postanowiło zapoznać się bliżej z twarzą ubranego w skórzaną kurtkę i jeansy intruza. Jacek podniósł głowę, spojrzał w niebo. Po jego głowie kołatały się różne myśli. Na pierwszy plan wybijało się oskarżenie. Kierowane w stronę zasłoniętego przez chmury błękitu, który odsuwał od siebie wszystko, od kropel wody, po dusze. Wszystko, co nie okazało się dość dobre.
                Po krótkiej chwili wyszło słońce. Pojawiła się tęcza. Znak przymierza. No już, nie gniewaj się.
                Że cię nie chcieliśmy.
                Że zniszczyliśmy twoje marzenia.
                Że zmusiliśmy cię do zmiany strony.
                Bo byłeś zbyt ludzki jak na nasz gust.
                Panowie święci, wiecie, gdzie możecie sobie wsadzić wasze przeprosiny?
                Jacek odwrócił się. Las obserwował tył jego czarnej, skórzanej kurtki. „Dobrze, że pada” – pomyślał. Ziemia była miękka. I czerwona. Krople wody zmywały krew z butów chłopaka.

***

                - I dlatego właśnie Odkupiciele wzięli sprawę w swoje ręce. Wielka wojna, trwająca od zarania dziejów, wreszcie miała się rozstrzygnąć. Jednak obie strony zorientowały się, że ich siły są równe. Dodatkowo, do walki włączyło się wielu ludzi. Nasz gatunek był na skraju IV wojny światowej. – tak nudnej lekcji historii Jacek nie pamiętał od dawna. Nie mógł się skupić, bo wciąż myślał o tym, co zaszło na łące.
                Według wstępnej analizy zginęło około dwudziestu osób. Ziemia była zmieszana z krwią i zmiażdżonymi wnętrznościami ofiar. Ciał nie odnaleziono. Jacek zastanawiał się, kto ukrył tyle zwłok. Prawdopodobnie rozczłonkował ciała, aby łatwiej było je ukryć. Musiał mieć wspólnika, ale dlaczego na łące nie było żadnych odcisków stóp, śladów opon albo jakiejkolwiek walki? Ludzie musieli być nieprzytomni albo już martwi. Jaki był motyw? Na to pytanie chłopak nie mógł znaleźć odpowiedzi.
                Drzwi do klasy otworzyły się, Jacek zobaczył Dantego. Mężczyzna spojrzał na niego wymownie, chłopak szybko spakował się i wyszedł. Nauczyciel historii nie odezwał się słowem.
                Dante wręczył Jackowi grubą kopertę. Były w niej zdjęcia.
                - Mówi ci to coś? Nie spiesz się z odpowiedzią.
                Dwa palce, paznokcie pomalowane na fioletowo. Cała dłoń, na nadgarstku widać blizny. Ścięte opuszki. Wyrwane paznokcie. Palce z pierścionkami, męskie, żeńskie, dziecięce. Dwie, leżące koło siebie dłonie, na nadgarstkach bransoletki przyjaźni. I jeszcze inna, blada, martwa rączka niemowlęcia. Były dłonie idealnie wypielęgnowane, zdarzały się całe obdarte ze skóry.

Tak, wiem, że krótkie. Piszcie w komentarzach, czy chcecie dalszą część. A o manipulacji już naprawdę niedługo dokończę tekst ^^

Oyasumi nasai!

0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

"Myślę, więc jestem" Copyright © 2011 -- Template created by O Pregador -- Powered by Blogger