Każdy przynajmniej raz w życiu zetknął się z czymś takim. Zaczęłam się zastanawiać, co to, jakaś nowa moda? Chodzi mi o jęczenie, jaka to ja nie jestem gruba. I mówienie, a właściwie wpieranie wszystkim innym, że są chudzi, same kości, a tylko spróbuj zaprzeczyć. Od razu wynika z tego niemal wojna secesyjna. Albo proces o czary. I co z tego, że taka dziewczyna nie ma ani cycków, ani tyłka? Ale nie, wmawia sobie, że ma ohydne, grube uda, wielką dupę, brzuch i obwisłe ramiona. I ona koniecznie musi się odchudzać. Bo jakżeby inaczej, przecież jest taka gruba, że musi być na milionie diet, bo wygląda okropnie. Nie mówiąc już o tym, że jeśli ma tak niską samoocenę, często dochodzi do tego tona tapety, ewentualnie tona bransoletek na nadgarstku. Ale tu już nawet nie chodzi o kompleksy. To zwyczajny idiotyzm. Albo wymuszanie komplementów. Chodzi ci taka i marudzi, że jest brzydka, żeby człowiek zaprzeczał. I nie wiesz, czy zaprzeczyć, czy być chamskim albo sarkastycznym, bo nie wiadomo, co takiej idiotce do łba strzeli. Powiesz, że jest gruba, a ta będzie się głodzić przez dwa lata. A zresztą, co mnie to obchodzi? Do wszystkich "grubych" dziewczyn: tak, jesteście obleśne, spasione, tłuszcz wylewa się wam ustami i rzygać mi się chce, jak na was patrzę!A do normalnych, zanim zaczniecie się odchudzać, policzcie swoje BMI. Trochę krótko, zresztą, po dłuższej przerwie. Zaczęłam prowadzić drugiego bloga, jak kogoś interesują porady dotyczące pisania, zapraszam tutaj.
0 komentarze:
Prześlij komentarz